top of page

Nasza z OCD przygoda...

 

 

Gdy dowiadujesz się, że twój pies jest chory masz żal do całego świata. 
Ja ryczałam trzy dni, dopóki nie zdałam sobie sprawy, że to nie ja jestem chora
i, że to nie mnie będą kroić. 
Wówczas zaczęło mi być Korso zwyczajnie żal, nie wiedziałam jeszcze do końca co nas czeka, ale już się martwiłam i zastanawiałam się jak nasze życie będzie wyglądać za rok...
 
To co czułam przez cały okres diagnozowania i leczenia Korso jest nie do opisania. I nawet teraz ciężko mi o tym myśleć.

 


Sierpień 2014

Pierwsza kulawka pojawiła się gdy Korso miał 2,5 miesiąc. Pojawiła się w trakcje powrotu ze spaceru do domu i trwała kilka kroków.
Wydawało mi się wówczas, że pies na coś stanął i to nic groźnego. 

 

Wrzesień 2014

Następna kulawka pojawiła się gdy Korso miał 3,5 miesiąca. Zaczęło się od problemów ze wstaniem, łapki się psowi rozjeżdżały, jakby były z waty. Pomogłam mu wstać myśląc, że spał tak głęboko, że po prostu zdrętwiały. Pies przeszedł kilka kroków i wszystko ustało. 
Bałam się, że to wina tego iż oba psy śpią na podłodze. Jednak za każdym razem gdy kładłam kocyk koło łóżka gdzie psy spały zawsze był rozkopany a z legowisk oboje się wylewali.
Następnego dnia Korso odciążał trochę przednią łapkę więc postanowiłam udać się ze szczylem do weterynarza. Otrzymałam zastrzyki przeciwbólowe na następnie 5 dni. Po dwóch dniach od podawania zastrzyków pies przestał kuleć, telefoniczna konsultacja z weterynarzem potwierdziła odstawienie leków, być może to przeciążenie. Diagnozy nie postawiono. 
Na przekór zaleceniom weterynarza postanowiłam ograniczać psu spacery
i szkolenie OBI. Przez 2-3 tygodnie były krótkie i delikatne spacery na smyczy. 

 

Październik 2014
Dokładnie 25 października.
Tak długo wyczekiwane seminarium sztuczkowe z Patrycją Kowalczyk a pies mi w sobotę rano znów nie może wstać i kuleje. 
Z plecakiem na plecach, torbą na jednym ramieniu i klatą na drugim udałam się w kierunku miejsca gdzie miało odbywać się seminarium. Korso jakoś tak w odpowiednim dla siebie tempie człapał na przystanek.
Jadąc na semi wygooglałam gdzie w pobliżu miejsca semi jest weterynarz. Zadzwoniłam czy przyjmują, bo jest przecież blady świt, przyjmują. Powiedziałam, że jadę z kulejącym bachorem. 

 

Aby dojść do weterynarza od przystanku trzeba było pokonać spory kawał, trochę wiejskiej w dodatku w budowie drogi. Korso coraz bardziej kulał, czasem szedł na trzech łapkach, czasem kładł się i protestował.
Nie byłam w stanie nieść psa, z tymi wszystkimi tobołami i płucami palacza po prostu nie byłam w stanie! 
Człapaliśmy powoli w Korsaczkowym tempie lub też nie, z wieloma przystankami, momentami prosiłam psa by szedł zamiast leżeć, że zaraz będziemy
u weterynarza tylko niech wstanie i idzie tam ze mną!
To była najgorsza droga jaką przyszło nam razem pokonać. Do tej pory gdy o tym wspominam chce mi się ryczeć!
Na miejscu weterynarz zbadał psa i pobrał krew. Podła psu kilku godzinny lek przeciwbólowy i dał zgodę na uczestnictwo w seminarium. Zalecił wizytę u ortopedy. 
Po tym dopalaczu Korso był zamulony, spał w klatce a gdy przychodziła jego kolej pobierania nauki wyglądał jakby imprezował ostatni miesiąc i nie wiedział gdzie obecnie się znajduje. 
W między czasie przyszły wyniki krwi - zawyżony fosfor. Przez telefon usłyszałam od weterynarza, że to moja wina, że pies kuleje. 

 

Cała drogę powrotną do domu googlałam jaki wpływ na aparat ruchu ma fosfor. 

Następnego dnia na seminarium stawiłam się bez psa.

 

Dalszy etap diagnozowania Koro postanowiła sobie zapisywać.

 

27.10.2014 - pojechaliśmy do ortopedy na Tarchomin do Sierakowskiego. Powiedział, że kulawizna to wina fosforu i zalecił karmę Royal Canin Medium Junior. Podejrzewał młodzieńcze zapalenie kości. 

 

28.10.2014 - skonsultowałam dietę z psim diabetykiem Sybillą, poleciła inną karmę Royal Canin Junior Large Dog Digest&Osteo, smakołyki dla grubasów czyli zero kalorii. I skierowała nas do fizjoterapeuty.

 

29.10.2014 - wylądowaliśmy na Heroldów 6 u fizjoterapeuty, która tak oto napisała : "badanie kliniczne, kulawizna 3 stopnia, lewej przedniej łapy, odstawianie i znaczne odciążanie w pozycji stojącej, zmniejszona masa mięśniowa w lewej przedniej łapie. Dodatni objaw OCD stawu ramiennego lewej przedniej kończyny". W tym samym czasie wrzuciliśmy psa na bieżnię wodną, gdzie chodził koło 15-20 minut. Zalecono kontynuację rehabilitacji i laseroterapię.

 

30.10.2014 - pogadałam z dobrymi ludźmi, którzy na chwilę obecną odradzili rehabilitację u fizjoterapeuty z uwagi na fakt iż nie wiemy co się dzieje z łapą, bo diagnozy nie postawił ortopeda.
 

2.11.2014 - pies ma RTG przedniej łapki na Białobrzeskiej. Prześwietlali nadgarstek i łokieć. Nalegałam na RTG całej łapki, ale usłyszałam, że problem leży na pewno w łokciu. Pani, która go prześwietlała powiedziała, że obstawia ten fosfor, którego zawyżenie powoduje kulawiznę. Zaleciła aby pies mimo wszystko biegał i skakał jeśli tylko ma na to ochotę.

 

3.11.2014 - mamy opis RTG - 
"Opis zmian: Naddatek cienia przy krawędzi bliższego końca kości podramienia lewego o wysyceniu tkanki zmineralizoanej- obraz może odpowiadać powiększonemu wyrostkowu dziobiastemu przyśrodkowemu lub trzeszczce dodatkowej- wskazane badanie TK lub artroskopia stawu łokciowego lewego."

 

Dzwoniłam na Bemowo gdzie skierowano nas na tomografię komputerową, mogą to zrobić i zrobią za 800 zł. Bez problemu napromieniują tak małe ciałko...

 

4.11.2014 - wizyta domowa weterynarza. Pani Małgorzata Piekut (nasza domowa wetka) zabrała RTG i powiedziała, że skonsultuje to ze znajomymi wetami z Ursynowa.

 

7.11.2014 - przyszła informacja od Pani Małgosi, że łokieć Korso jest czysty. Te cienie to pewnie efekt złego ułożenia psa i poleciła nam Bissenika.

 

10.11.2014 - wizyta u ortopedy Igora Bissenika, ledwo ortopeda zobaczył wchodzącego kulawego szczeniaka powiedział "OCD". RTG i badanie kliniczne to niestety potwierdziło.
Wyznaczono termin operacji na 20.11.2014 roku.

 

Łudziłam się, że może to młodzieńcze zapalenie kości lub fosfor, ale nie to wada genetyczna, że tak zacny ortopeda się pomylił...

 

Między 11 a 20 listopada konsultowałam Korso zdjęcia RTG u nastu weterynarzy. 
Korso zdjęcia RTG latały po całej Polsce światłowodami wysyłane na maile do różnych specjalistów. Kilku polecił nam hodowca, wirtualne konsultacje, masa przelewów za ów konsultacje - diagnoza pozostawała niezmienna - OCD lewego stawu barkowego.

 

20.11.2014 - stawiłam się o 19 z psem na operacje. Dwie godziny później zabrali
z moich rąk śpiącego już Korsaczka. Towarzyszyła mi Luiza z Pamierem, wspierali mnie na duchu do tego stopnia, że przestałam się martwić o psa i nie czułam upływającego czasu. Chwilę przed północą zadzwonił weterynarz, że Korso się wybudza i czeka na mnie w gabinecie. 
 

Wypis :

"artroskopia lewego stawu ramiennego. Typowe cechy osteochondrozy
z oderwaniem fragmentu chrzęstno-kostnego o średnicy 50 groszówki. Usunięto wolne fragmenty chrzęstno-kostne. Wykonano ambrozję mikrozłamania oraz podano 1 ml kwasu hyaluronowego. Smycz 6 tygodni"

 

21.11.2014 - Korso nadal kuleje. Zastanawiałam się nad słusznością operacji. Wieczorem postanowiłam zabrać Korso na spacer.
Z 4 piętra schodziliśmy wieki. Bardzo powoli podtrzymywałam psa, robiliśmy przystanki bałam się, że łapka go boli. 
Korso bardzo był zadowolony ze spaceru mimo, że tylko wokół kamienicy. 

film ze spaceru 

 

23.11.2014 - kulawka powoli słabnie.

 

26.11.2014 - pies przestał kuleć. 

film 

 

4.12.2015 - na kontrolę i zdjęcie szwów Korso szedł na czterech łapach, nie kulał od tygodni. Rana pięknie się goiła, miała tylko trzy centymetry a cała łapa ogolona. 

film 

 

14.01.2015 - kontrola po 8 tygodniach od operacji. 
Korso przy badaniu klinicznym i wygięciu łapki dosłownie na plecki nie przejawiał bólu i w ogóle nie kulał. Dostaliśmy zgodę na bieganie, serię zastrzyków
i możliwość uprawnia sportów od kwietnia!

bottom of page